operacja
nim w wszechświecie wybuchnie
moja planetoida kołysana
liryką i skocznym refrenem
słońce w zenicie parzy promieniami
ukrytymi ponad obłokami
dociera światło rażące jak błyskawica
niedługo mrok zapanuje nad okolicą
pragnę orzeźwienia lekki podmuch
wybawieniem nie jestem na pustyni
tylko w tureckiej gospodzie
z minaretem skąd widok na Ararat
nie zapadam w senne miraże
wysoka sylwetka zbliża się
raźnym rytmicznym krokiem
wyciągam rękę dotyk w zasięgu
góry Taurus oddalają się jak meteory
przemierzam ulubioną ulicę
niedaleko posąg Chrystusa z krzyżem
patrzy na przechodniów
choć ciało przeszywa ból
czy to przesilenie
choroba w odwrocie
sacrum i profanum
nie widzę światełka w tunelu
jeszcze nie moja pora
Bożena Joanna
marzec 2023