zwodzony most
który uchyla swoje podwoje
statkom płynącym ku dalekim
wodom z potężnymi grzywami
zawsze jestem spóźniona
nie mogę przekroczyć barierki
która dzieli nasze dwa światy
kładka zawsze umyka ku górze
posuwa się wyżej i wyżej
nie dotknę nowej przestrzeni
zapuszczę korzenie jak ta rozłożysta lipa
która kołysze konarami w rytmie pór roku
jeszcze mnie nie znasz
czekam przed progiem
na jeden uśmiech i gest
liryczną miksturę
zaprawioną lubczykiem