U celu
Przez pustynię naszych słów
wydmami usypanymi z obietnic
idę dotykając trupów
marzeń planów doświadczeń średnic
to co kiedyś przemyślane żyło
w każdej cząstce mnie i ciebie
teraz koniec granicy postawiło
jątrzy krwawi żywcem grzebie
drobinki złotych obrączek
odnajduję w piasku u stóp
ściskając tulipana pączek
lata wstecz oddaj albo zgub
tak ciężko było się pozbyć
z oczu błota skorupy
gdy świat zdołał się rozmyć
ukazując ofiary i trupy
ale choć unosi się smród zgnilizny
zachęca by stanąć zwątpienie poprawić
jedno spojrzenie na ciała mego blizny
wystarczy by drugi policzek nadstawić
obrany cel nie ucieka
już bardzo zniecierpliwiony
licząc zwłoki czeka
na los z błota ulepiony