O wierszach Aleksandra Wata
twoje wiersze Mistrzu?
Może studenci polonistyki,
ale czego to oni
nie czytają?
Jak się za nie zabrać,
gdy na jedną strofę
przypadają po dwa regały biblioteki,
i to tej lepszej.
Królowa Saba,
krajobrazy Abisynii,
odjazdy Anteusza, święty Dionizy
(może by podywagować na temat zła?),
padnięte Erynie, złota zasada
i ręka mściwa Jehowy…
Tyle tego,
że starczyłoby
na wszystkie wyjazdy
na samotne wyspy...
ale nie wystarczyło
do zakrycie bólu.
Twój ból nie był alegoryczny
jak mityczny bohater
z piękną kamienną twarzą,
ale obrzydliwie fizyczny
jak mętne płyny ustrojowe.
Ból ciągnący się do końca,
latami, latami,
przez twoje myśli, wiersze,
przypisy i krainy…
Ból zamknięty
w czterech ścianach
twoich wierszy…
zespół Wallenberga wywołujący u niego silne bóle głowy,
z powodu których w końcu popełnił samobójstwo.