pani rozpacz
masowała stopy ugiętym kolanom
kochałam ją w dziwny sposób
niczym cyrenejczyk podpierała
każdy krzyż który niosłam
wisiała ze mną na golgocie
gdy nienawidziłam kruki
za swoją niezdolność umierania
mnie otrutej - zepsutymi dniami
trzeba było płukać żołądek
po zwymiotowaniu niestrawionych godzin
zrzucałam kamienie z serca
a ona mnie do serca przytulała
dzięki niej słoneczne poranki
odchodziły spod okien
a łzy pełzające po ścianach
leciały do świec by się spalać
pętała mnie siłą krzywdy
przeganiając przyjaciół w biedzie
lecz cokolwiek jej zarzucicie
to nie był toksyczny związek
pogrążona w niej długo
stawałam się człowiekiem