Żarłacz
między zęby, potem sadło
z tego było, co się zowie.
Teraz musi dbać o zdrowie.
Nici z żarcia bez umiaru,
odzwyczaja się od „garów”.
Wreszcie zaczął dbać o siebie.
Może nie jest przez to w niebie,
grunt, że rybie, morskie piekło,
właśnie jemu się upiekło.
Łatwiej uciec swoim wrogom,
z sieci też wyplątać ogon,
gdy się zwinnym jest i szybkim,
w podziw wprawić wszystkie rybki,
zachwyt budzić u rybaków,
ostryg, stułbi, skorupiaków.
Żarłacz plan ustalił działań,
menu ma ze zdrowych dań,
no i co dzień pływa wartko
trochę kraulem, trochę żabką.
Już efekty pierwsze widać,
żarłacz może szybciej pływać,
w pasie, twierdzi, że ma wcięcie
więc trenuje wciąż zawzięcie.
Sadło zwalcza wytrwałością,
nie chce stać się rybią ością.
By nie przegiąć w drugą stronę
wszystko zgrabnie policzone:
kaloryczność, kilogramy -
liczy dwakroć, nie bez dramy.
Tym powszechny sprzeciw budzi
/no bo w sumie, z czym do ludzi/,
chce być zwinny, chce być zgrabny
musi schudnąć, nie ma rady.
Ośmiornica pluje złością:
„oby się udławił ością,
co za narcyz obrzydliwy,
niech los będzie sprawiedliwy,
oby nie schudł, jak ostatnio!
Niech mu żyje się dostatnio,
niech przytyje tak z pół tony,
zabijemy mocno w dzwony.”
Cóż zrozumieć można anse,
kiedyś czynił jej awanse.
Gdy już skłonna była prawie
zjeść z nim obiad w morskiej trawie,
kłamstwo wyszło ciut wierutne,
że gdy drzemkę sobie utnie,
żarłacz plan miał już uknuty
i ją połknie w pół minuty.
Ot amory rybie takie,
musiał obejść się więc smakiem.
Ośmiornica podstęp znając
uciekała niczym zając.
Życzy mu więc niezbyt dobrze,
wspominała coś o kobrze,
że jak żarłacz zacznie znowu
ryby łapać zamiast bobu
/który niby ma w swej diecie/.
i choć bawi w wielkim świecie,
to telegram do niej wyśle,
by przypomnieć o pomyśle
wystraszenia tak żarłacza,
by na stałe z ryb zjadacza,
miłośnika fok, żółwi i ptaków
stał się amatorem tataraku,
wielbicielem morskiej trawy,
cukinii, groszku i agawy.
Reasumując, vege polubił
tak po prostu, mówiąc o tym,
prosto z mostu.
Czy możliwa taka zmiana?
Nie wiem, ale niech się stara.