OSOBY W POCIĄGU DO DNA
z każdym haustem echo kradnie wyczucie
to towarzystwo plami stół oddechami
ich głosy drżą jak ślizgające się monety
to pijaństwo maluje sufit w obłoki
rozsypuje gwiazdy po dnie szklanki
to dno ma kształt spirali
ciągnie w dół, lecz nigdy nie zapada się całkiem
ta kolejka jest lustrem złudzeń
ta butelka ciężarem niewypowiedzianych słów
ta okazja smakuje jak pusta obietnica
w której każdy łyk nosi ciężar wyboru
ten kufel odbija zmęczone spojrzenia
ten kieliszek przecieka przez palce czasu
ten alkohol to mapa bez punktów
jego trasy zawsze kończą się niesmakiem
ten kac wisi na powiekach jak mgła
i tłumi światło nieobecnych poranków
to, ta, ten – rozcieńczony człowiek
w przepitych konturach wciąż szukający siebie