Dziadku
Świat tak bardzo się zmienił, nocą jeszcze ten nasz przypomina. Ryby w wodzie pozostały, a grzyby te same kapelusze pokazały. Las lasem pozostał, ale rower już nie ten. Liście sad ogarniają, takie jak pamiętasz. Zielone, złote i blade. Sad tylko w market się zamienił, a liście w koszyki. Las jeszcze lasem pozostał, ale jego liście miasto zaśmiecają. Rama roweru aluminiowa jest, a wędka z bambusa w węgiel się zamieniła. Polityka cyrk przypomina, a świat o tradycjach zapomina. Polska w wolności się zagubiła, a wolność wrogiem się stała. Sekretem sekret już nie jest, a tylko kartą przetargową. Groby objętość zmniejszają, a bliscy o grobach nie pamiętają. Zamienia się świat w podeszwę, choć cholewą nigdy nie był. Człowiek benzyną jest i spala. Plastik, benzyna i czas. Zabija nas. Owija pętle w okuł szyi, umilając oddech. W piwnicy piwnicą nie pachnie. Nie ma tam skarbów, Twoich. Ukradli, zapomnieli, zdradzili. Żołnierzyk chyba na drzewie wisi. Świadkiem drzewa jest i liści pilnuje. Przechodzę, ale go nie widzę. Tak jak Ciebie już nie widzę. Pamiętam tylko, że był, że byłeś, że byłeś ze mną. Byliśmy tam razem, bez świadków, bez zbędnych słów. Odruchowo tylko ja i Ty. Pamiętam. Nigdy nie zapomnę i światło w ciemności na Twoją cześć rozpalę. A ciemności coraz więcej w tym świetle. Koki, to one świecą. Nocą i za dnia wskazują łączność. Bez komputera i telefonu. Światłem jesteś w świetle i mroku. Zawsze wierzący w wiarę i w przyszłość. Nie wzruszony nieprawością i obłudą, nie pamiętający o krzywdach i zatarciach. Sam pracą wszystkich utwierdzający, zbytnio nie rozpieszczający. O honorze pamiętający i o honor walczący. Takiego Cię pamiętam. Śpij w chwale i czekaj na nas.