Z Bogiem - z workiem
Iść z Tobą Ojcze to lekkość w trwodze. Iść z Tobą Ojcze to sprawiedliwość w sporze. Iść z Tobą Ojcze to słów już brak w tym worze. A wór mimo lekkości jakoś ciężki jest. Ciężkość swą Ojcze ziemskiemu wykonaniu zawdzięcza. Ciężkie i trudne sploty powstania pamięta. Małym miał być a nagle do kresu szwów go wypchali, więc pamięta lecz jeszcze nie pęka! Na wytrzymałości kres się oznajmił, ale swojego limitu nam nie wyjawił. Od Ojca jest i tyle ujawnił. Sam się zapomniał, czy na naszą pamięć liczy? Kto go uszył i kto pamięta? Ojcze mówiłeś nam przecież jaka to pętla! Pamiętam, iż chciałeś worka pełen dosyt, pamiętam jak mówiłeś, że worka pełen uczynków przesyt. Lecz Ojcze worka zamknięcia nie dałeś. Zapomniałem zawiązać i nagle się stało! Słów i czynów naszych kilka wyleciało. Teraz zbieram je i liczę, by Tobie co Ojcze się na koniec zgadzało. Tak aby Twojej woli i mojego bytu nic nie zachwiało. By sprostać wytycznej Ojca swego. By nie popaść w łaski najwyższego Ojca mego. Zbieram i liczę nie znając wypadków, zbierając wzrok niewidomych i głuchych świadków! Chcę dalej Ojcze podążać Twoją drogą, z workiem pełnym siebie i moją przestrogą. Worek ten nagle lekki się staje. Już Go nie czuje i idę dalej. Był tylko wzgórkiem, pagórkiem na mej drodze. Teraz to lekkość i przywilej na pochyłej roweru górce. Jak chwilowa przerzutka na załamaniu górzystej drogi mój Ojcze. Iść z Tobą dalej określa mój byt. Ojcze to Ty nadal nadajesz mój rytm. Nie patrzysz i nie wnikasz co w mym worku ciężkim jest. Ta chwila nadaje rytm, a worek teraz bębnem jest. Rytmicznym sprzęgłem i wstęgą staje się. Naszym rozdarciem i szwem. Spawem i snem. Widokiem i dniem. Ojcze kocham Cię.