DOMINI CANIS
i słowo Twoje mam na piśmie,
że gdzie nie pójdę wolny stanę
i dotrę, dokąd pójść zamyślę.
Poetom dałeś w słowo wiarę
i w piśmie objawiłeś siłę.
Ze Słowem w lud iść nakazałeś
i korny sługa z nimi idę.
Kazałeś strzec nas, byśmy w drodze
w bezdenne nie zboczyli bagno,
więc nakaż jeszcze straży, Boże,
by nas pilnując, żyła prawdą!
Niech kłamstwo w wierszu nie zamieszka,
niech głos Twój słyszy każdy cenzor,
niech Słów nie skreśla i do wersa
nie dopisuje własnych błędów.
Strażników oświeć, mądry królu!
Nim ogień znów ogarnie stosy
przypomnij ślepcom, jak syn w bólu
o Słowo Twoje z krzyża prosił.
Nienawiść z trzewi sług Twych wypal,
by syn dla ojca mógł być bratem,
by prawo miał o Ciebie pytać
i wiary nie kojarzył z batem!
Coś w myśl nam pokładł daj zapisać,
bo nie ma słowa ponad Twoim.
Niech pism nie sądzi hipokryta,
co pisma Twego sam się boi!
Dać powstać z martwych tym poetom,
co też pytali o samotność.
A jeśliś ich przygarnął, przeto
daj wierszom ich do serc dorosnąć.
Dałeś mi wiarę w Twoją mądrość
i hardo w twarz spoglądam klęskom.
I szukam w ludziach słowa „Dobro”,
a gdy spotykam, chcę przyklęknąć!
I klęczeć tak przed Twoim tronem -
z wierszami w ręku! - mogę życie.
Obroń je , Panie, przed cenzorem.
Ty przecież także wiersze piszesz.
Sam z piersi darłeś pióra krwawe
i krwią Twą błyszczy świętość liter.
Nie stawiaj sług Twych poza prawem,
bo łzami Słowa nie napiszę.