X

Logowanie



Zapomiałaś/eś hasła? Przejdź do procedury resetującej.

Mezalians i inne mroczne grzeszki... (09)

Wiersz Miesiąca 0
groteska
2023-08-11 10:22
Lekko przekoloryzowana /kryminalna/ historia, spontaniczna i zmyślona. Postacie? Są moją fantazją po drugiej stronie lustra...


Kiedy otworzyłem oczy, zegar wskazywał kwadrans przed jedenastą, a ja cały poskręcany i obolały tkwiłem w miejscu obserwacyjnym. Wilczyca z pełnym pęcherzem czekała na wybawienie wpatrzona w drzwi. Zszedłem na dół i wypuściłem ją do ogrodu. Jak błyskawica wybiegła za dom. Zły na siebie i cały ten zamysł z podglądaniem, zaparzyłem kawę i wyszedłem na taras.
– No, chłopie, marny z ciebie detektyw.
Sąsiadka też nie zaszczyciła mnie wizytą, pewnie odsypiała zarwaną noc. Uśmiechnąłem się pod nosem.
Jednocześnie uzmysłowiłem sobie, że nawet nie wiem, jak ona ma na nazwisko. Niedziela od zawsze była moim ulubionym dniem tygodnia. Ciszę, jaka panowała wokoło, przerywały tylko dzwonki tramwajów i brzmienie dzwonu z pobliskiego kościoła wzywający wiernych na mszę.
Poczułem głód. Pora śniadania minęła, pomyślałem o obiedzie. I kiedy zabierałem się za robienie sosu do spaghetti, zadzwonił telefon.
– Cześć Tomku, z tej strony Antoni – usłyszałem. – Czy po wczorajszym spotkaniu nic się nie zmieniło? – zapytał.
– A, witam cię szefie. Wszystko tak jak ustaliliśmy, chociaż mam pewne wątpliwości.
– A co cię gryzie? Przecież chcesz tego samego co my.
– Kto my! – zakrzyknąłem. Ale po chwili spuściłem z tonu. – Przepraszam, ostatnio nie panuję nad nerwami – wyjaśniłem.
– Dzwonię, żeby zapytać, czy znasz Ewę Prendką?
Zastanowiłem się chwilę. – Nie, nie znam – skłamałem.
Przekazał parę szczegółów na temat kobiety, po czym się rozłączyliśmy. Zerknąłem na zegar i wpadłem na pomysł, żeby odwiedzić Ewkę. Zjadłem obiad i razem z Murką pojechaliśmy na OLZON* do Szpitala Babińskiego. Po drodze kupiłem owoce i ulubione czekoladki miętowe. Kiedy wszedłem do jej pokoju, jak zwykle siedziała przy oknie i patrzyła w dal. Nawet nie spojrzała na mnie.
– Witaj, dobrze się czujesz? – spytałem.
Nieruchoma jak posąg wydusiła z siebie:
– Wczoraj był tutaj.
– Kto? – zawołałem.
– On, ten łajdak, Szymon! Zabierz mnie już stąd, proszę – wyszeptała błagalnie.
– Ewa, jeszcze nie teraz, uwierz mi, już za niedługo wyjdziesz stąd. – Przytuliłem ją, proponując spacer po parku.
Zgodziła się. Wyszliśmy ze szpitalnych murów; idąc po alejce opowiedziała mi szczegóły wizyty tego gnoja barmana. Chciał ją zastraszyć, bo pali mu się grunt pod nogami. Od razu skojarzyłem tę sytuację z wczorajszą rozmową w barze.
Ja natomiast nakreśliłem Ewie moje spotkanie z Antonim i nocne wojaże sąsiadki. Obydwoje zastanawialiśmy się, co Marianna ma z tym wszystkim wspólnego. Odprowadziłem ją do sali i pożegnałem. Wychodząc, wstąpiłem do dyżurki, aby złożyć dyspozycję zakazu jakichkolwiek wizyt u pacjentki.

Wróciłem do domu, zjadłem szybko kanapkę, po czym odświeżyłem się i wyszedłem w wiadomym kierunku.
Barman nie był zdziwiony, wręcz przeciwnie, powitał mnie wrednym uśmieszkiem. Usiadłem i poprosiłem to co zawsze.
Z szafy płynęła piękna „Samba przed rozstaniem” Hanny Banaszak – „… bierzesz mi ostatnią wodę, żar pustyni pali mnie…”
Zamyśliłem się nad sensem tych słów.
– Co, Tomaszu, dzisiaj mi nabajdurzysz? – zapytał drwiąco, brutalnie wyrywając mnie z myśli.
Popatrzyłem na niego.
– Wiesz, odwiedziłem Ewę i masz pozdrowienia. Ale co ja ci będę mówił. Może ty mi opowiesz? Przecież też złożyłeś jej wizytę, nikczemniku.
– Nie wiem, o czym pierdolisz? – rzucił zdenerwowany.

– Wtedy w lipcowe popołudnie, tak jak dzisiaj, siedziałem nad szklaneczką i obserwowałem twoją trzęsionkę. Byłeś mocno podenerwowany, a ja nie wiedziałem dlaczego? Kiedy pojawiła się właścicielka, wypuściłeś z rąk szkło na posadzkę. Powróciła z dwutygodniowego wypoczynku pełna optymizmu na przyszłość. A ty wyniosłeś pudło z jej rzeczami, powiadamiając, że jesteś nowym właścicielem tego lokalu. Dołączyłeś do tych rzeczy notarialny akt własności. Kobieta, pamiętam jak dziś, usiłowała tłumaczyć, że zaszło jakieś nieporozumienie. Nastraszyłeś wówczas wezwaniem policji. A ona taka bezbronna poprosiła mnie o pomoc przeniesienia rzeczy do samochodu. Pamiętasz?

– Widziałem twój cyniczny uśmieszek. Szkoda, że wówczas stchórzyłem i tylko pomogłem jej zapakować drobiazgi… jej całe życie. W pewnym stopniu dobrze zrobiłem, bo dzięki temu dowiedziałem się o twoim przekręcie. A stało się to rok przed śmiercią mojej matki. Wtedy jeszcze nie wiedziałem jaka z ciebie kanalia. Ewa Prendka nic nie mogła zrobić, bo sama dokonała cesji na rzecz Szymona Rylskiego, podpisując dokument w niewiedzy. W wieku trzydziestu dwóch lat przeszła załamanie nerwowe, a próba samobójcza zakończyła się umieszczeniem w zamkniętym ośrodku leczenia depresji. Kiedy trzy lata temu mój ojciec umarł, byłem już całkowicie pewny, że Ewa miała rację. Odszukałem ją i zobaczyłem wrak kobiety. Poznała mnie, pozwoliła sobie pomóc, dzisiaj powoli odzyskuje sens życia. Mam nadzieję, że na rozprawie będzie w pełni sił i zdrowia, aby móc zeznawać przeciwko tobie.
Widziałem, jak nerwowo drży.
– Nalej mi jeszcze! – warknąłem.
Szafa jakby się zacięła i Hanna przez cały czas śpiewała „Nim odbierzesz mi powietrze, zanim wejdę w wielkie nic”.
A ja myślałem, co czuje człowiek taki jak Szymon. Przecież miał świadomość tego, że bezprawnie podstępem zawłaszcza ludziom dobytek. I kiedyś musi ponieść karę.
– Radzę ci też, abyś nie nękał więcej tej biednej kobiety, bo już nie zastraszysz jej. Słyszysz!

Poczułem ulgę. Rzuciłem zapłatę na barowy blat i w takt smutnej samby wyszedłem na powietrze. Kiedy skręciłem w swoją uliczkę, zobaczyłem tego samego co tamtej nocy vana skręcającego w Królewską.
– Co tutaj się, do cholery, dzieje? – mruknąłem pod nosem. — Kim jest Marianna? Muszę koniecznie jutro zadzwonić do Antoniego.
Otworzyłem drzwi do domu, nie zapalając światła podszedłem do okna i spojrzałem na dom sąsiadki cały pogrążony w ciemności, tylko w jednym oknie na górze tlił się mały czerwony punkt. Pewnie czujnik. Nagle zadzwonił telefon, odebrałem.
– Halo! Słucham.
– Czy to pan Kolankowski? Dzwonimy z Babińskiego, aby powiadomić, że pani Prendka targnęła się na życie.
– Co! Zaraz tam będę. Murka musisz zostać! – Pogłaskałem ją i wybiegłem.
Za rogiem Urzędniczej złapałem taksówkę.
– Do Babińskiego proszę. Szybko! – fuknąłem.
– Zwariował pan – rzucił kierowca. – Może od razu na cmentarz.
Wpadłem na oddział jak oszalały, od wejścia skierowałem kroki na salę obserwacyjną. Kiedy zobaczyłem Ewę uspokoiłem się, gdyby nie bandaże na przegubach dłoni i kapiąca ze stelaża krew grupy B Rh minus cDe… Cholera ma identyczną z moją. – Pomyślałem.
Wyglądała jakby spała. Może trochę bledsza niż zwykle, a cienie pod oczami wskazywały zmęczenie. Nagle poczułem czyjąś dłoń na ramieniu, kiedy odwróciłem głowę, zdębiałem. Za mną stał Antoni. Dał oczami znak do wyjścia. Wyszedłem za mężczyzną. Byłem tak roztrzęsiony, że żadne słowo nie przechodziło mi przez gardło.
– A mówiłeś, że nie znasz Ewy – powiedział cicho. – Źle się dzieje, kiedy partnerzy w jednej sprawie nie ufają sobie.
– To nie tak jak myślisz – odpowiedziałem podenerwowany. – Zarzucasz mi, że nie ufam, a ty? Czy jesteś wobec mnie fair i czy jesteśmy po tej samej stronie? – wygarnąłem jednym tchem z siebie i złapałem oddech. – Antoni, wiesz o mnie wszystko, cokolwiek zrobię i gdzie się nie ruszę. Mam wrażenie, że jestem inwigilowany z każdej strony. – Zamilkłem, czekając na ruch z jego strony i wyjaśnienia.
– Wiesz, Tomaszu, że nie do końca tak wszystko jest u ciebie poukładane. Masz rację obserwujemy ciebie od jakiegoś czasu – stwierdził. – Dlatego zaproponowałem ten układ, bo jesteśmy pewni, że grasz do tej samej bramki. Wcześniej podejrzewano cię jako jednego z tych, co biorą udział w tej bezprecedensowej sprawie.

Po chwili podszedł do nas nieznany dla mnie lekarz.
– Witam panów, niektórych już znam, więc pan to zapewne Tomasz Kolankowski – zwrócił się do mnie, podając dłoń. – Nazywam się Jerzy Mrozowicz. Pani Ewa jest już w dobrej formie i pewnie jutro, jak się nic nie zmieni, będziemy mogli zabrać ją w bezpieczne miejsce – mówiąc, popatrzył na Antoniego.
Znowu o czymś nie wiem, zamyśliłem się. Byłem pewny, że tylko ja opiekuję się kobietą, a tu Karawan też był zaangażowany.
– Tomku, nie myśl tak – odezwał się. – Wszystko jutro wyjaśnię. A teraz wracajmy do domu.
Zignorowałem go i zwróciłem się do lekarza.
– Panie doktorze, czy ja mogę zostać do rana przy Ewie?
– Nie ma takiej potrzeby. Jest pod dobrą opieką. Wiem, że nie zadowoli pana moja odpowiedź, bo pacjentka uciekła nam spod kontroli. – westchnął. – Teraz mogę zapewnić, że nic takiego więcej się nie powtórzy.
– Jurku, spokojnie – odezwał się Antoni. – Wszystko wytłumaczę koledze.

Wiedziałem, że nie mam nic do powiedzenia, więc jeszcze raz poszedłem do Ewy. Spała i nawet zauważyłem delikatny uśmiech. Pocałowałem ją w rękę, i wycofałem się bezgłośnie. Kiedy wyszliśmy na parking szpitalny, moim oczom ukazał się czarny van… Ten sam.
– Zapraszam, odwieziemy cię do domu – zaproponował nonszalancko Karawan.
Zamurowało mnie na chwilę. Bez słów wsiadłem, samochód skierował się w stronę Kapelanki. Jechaliśmy w ciszy. Coś mnie w środku dusiło, ale powstrzymywałem nerwy na wodzy, by nie wybuchnąć. Umówiliśmy się jutro na szesnastą, tym razem w „Singerze” na Kazimierzu.
– Śpij spokojnie i nie trap się – rzucił na pożegnanie Antoni.

Wysiadając, zacisnąłem tylko zęby.
Kiedy kładłem się do łóżka dochodziła trzecia piętnaście. Nie potrafiłem poukładać klocków w całość.

Nazajutrz tuż przed szesnastą, kierowca Karawana zabrał nas na spotkanie. Kiedy dotarliśmy na miejsce, Antoni czekał z uśmiechem.
– Witam, witam piękną sunię i właściciela.
– Dzień dobry – odpowiedziałem markotnie, natomiast Murka przyjaźnie zamerdała ogonem. Usiadłem i zapaliłem papierosa.
– Co na przystawkę? Kawa, herbata… – zapytał.
– Może kawę, mocną i czarną poproszę, i coś z procentami, bo nie wiem, czy na trzeźwo udźwignę naszą rozmowę – stwierdziłem.
– Ha, ha, ha – roześmiał się. – Nie będzie tak źle. Na początek może wznieśmy toast za zdrowie Ewy i za niedomówienia. A wracając do dziewczyny, to chcę cię o coś zapytać. Czy ty, oprócz przyjaźni czujesz coś więcej do niej?
– Znowu pytasz, a ja chciałbym odpowiedzi. – Popatrzyłem na niego. – A jeśli chodzi o nią, to tylko bezinteresowna dbałość o jej zdrowie psychiczne. Jest mi jej zwyczajnie żal. Byłem świadkiem tamtej sytuacji w barze, kiedy Szymon wyrzucił ją na bruk. A kiedy zrobił to samo ze mną, postanowiłem jej pomóc. Ot cała filozofia.
– To dobrze, bo jesteście przyrodnim rodzeństwem – oznajmił z niepokojem.
– Co! – uniosłem głos.
– Ciszej, Tomaszu, bo wystraszysz klientelę. Ja mam dzisiaj sporo czasu, a ty daruj sobie odwiedziny w barze. Za niecałą godzinę zjawi się tutaj Marianna i rozwiejesz swoje wątpliwości.
– Antoni, jak ty mnie wkurwiasz tym spokojem – wydusiłem.

– Jesteś zrównoważonym i nadzwyczaj inteligentnym człowiekiem, więc po co te nerwy. Ewa też jeszcze nie wie o waszym pokrewieństwie. I pewnie jak się dowie, będzie zszokowana, ale mam nadzieję, że też szczęśliwa. Teraz wyjaśnię parę rzeczy, abyś nie czuł się niepotrzebny. Jak już wspominałem, moja eks małżonka okradła mnie. Dwóch pierwszych mężów pochowała, przyczyna ich śmierci też stoi pod znakiem zapytania, a dwóch odstawiła na boczny tor, zostawiając w przysłowiowych skarpetach. Trzy lata temu przeglądając papiery, odnalazłem zdjęcie Ewy, zapewne własność Oleńki. Tej jednej rzeczy nie usunęła po sobie. Po nitce do kłębka doszedłem do ciebie, a potem do Szymona Rylskiego.
– To nasz barman tak ma na nazwisko? – zapytałem.
– Tak, ale wcześniej nazywał się Szternal, tak jak Aleksandra - wdowa po drugim mężu. Kazimierz Szternal był znanym adwokatem w środowisku krakowskich prawników. Jego kancelaria przy ulicy Starowiślnej i cały majątek przeszły w posiadanie owdowiałej małżonki. Dzisiaj urzęduje tam Janusz Zawitowski – partner Szymona i przydupas Karawanowej. Natomiast nasz barman spłodzony został z nieprawego łoża, krakowskiej prostytutki i tegoż właśnie nieżyjącego prawnika. Kazimierz uznał syna i dał mu swoje nazwisko, ale po śmierci jego matki zmienił i oddał trzyletniego chłopca do sierocińca daleko od Krakowa.
Zniecierpliwiony zerknął na zegarek.
– Przepraszam Antoni, a ile Oleńka ma wiosen?
– Rok starsza od ciebie. A ja? Już od razu odpowiem, o piętnaście lat, ale wracajmy do rzeczy.

Szymon trzynaście lat temu postanowił wrócić do Krakowa i odszukać rodziców. Wtedy już obydwoje nie żyli. I tak natrafił na ślad Aleksandry Szternal. Postanowił zemścić się i odebrać wszystko, co powinno być jego. Jednak wtedy jeszcze nie wiedział, że z takim przeciwnikiem jak Oleńka nie ma żadnych szans. Ze względu na orientację seksualną szukał miłości pośród mężczyzn i to w kręgach wysoko postawionych. Tak natrafił na młodego prawnika Janusza Zawitowskiego, który jak Szymon również chciał się szybko wzbogacić. Partner był młodszy o siedem lat i po zapoznaniu z aktami własności uroczej wdowy, rozpoczęli swoją przestępczą działalność. Dla idei barman poświęcił swojego kochasia i pozwolił sypiać z Oleńką.
Zawibrował telefon Antoniego.
– Halo! – zawołał zbyt szorstko. – Oj, jaka wielka szkoda, Marianno, ale Maciek jest ważniejszy od twojego sąsiada. Zostań! My jeszcze chwilę posiedzimy.
– Czy ja dobrze myślę? – spytałem. – Czy to jest Maciek, ten młody narkoman?
– Tak, to on – potwierdził Antoni. – Ja nie mam swoich dzieci, zaprzepaściłem marne, aczkolwiek bogate życie dawno temu. I dzięki Oli zrozumiałem, że czas już stać się dorosłym.

Popatrzył na mnie i ręką dał znak kelnerce.
– Teraz mój Stanisław odwiezie was do domu. A ja jeszcze muszę coś załatwić – odrzekł zagadkowo.

Pożegnaliśmy się, a ja zostałem z mętlikiem w głowie. Nie wyjaśniłem najważniejszego – skąd się wzięła moja przyrodnia siostra?

*OLZON - Oddział Leczenia Zaburzeń Osobowości i Nerwic
autor

Ocena wiersza

Wiersz został oceniony
7 razy
Treść

6
3
5
4
4
0
3
0
2
0
1
0
0
0
Warsztat

6
4
5
3
4
0
3
0
2
0
1
0
0
0

Zaloguj się, aby móc dodać ocenę wiersza.





Komentarze

Kolor wiersza: zielony


Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.


Phil Insomnia
Phil Insomnia
2023-08-12
Atmosfera się zagęszcza, coraz więcej faktów jest ujawnionych. Sprawa z przyrodnią siostrą - Ewą, powoduje, że nie można doczekać się kolejnych wydarzeń. I do tego klimatyczny bar z "Sambą przed rozstaniem" w tle. Mocno oddziałuje na wyobraźnię. Pozdrawiam :)


naskraju*<sup>(*)</sup>
2023-12-15
Takie życie mocno kopnięte i zakrecone. Dziękuje za cierpliwość.

Pozdrawiam serdecznie

Bożena Joanna
Bożena Joanna
2023-08-12
Fajnie poczytać te fantazje z drugiej strony lustra.
Pozdrowienia!


naskraju*<sup>(*)</sup>
2023-12-15
Dobrze, że po drugiej stronie ktoś czyta.

Pozdrawiam

Waldi1
Waldi1
2023-08-11
czekam na dalszy ciąg ... pozdrawiam serdecznie ...


naskraju*<sup>(*)</sup>
2023-12-15
Za oczekiwanie dziękuję i miłego dnia życzę.

Elżbieta
Elżbieta
2023-08-11
Mocno zakręcone, współczuję Tomaszowi, już sama wiadomość o przyrodniej siostrze może być szokiem nie mówiąc, że ma prawo poczuć się jak pionek w grze na szachownicy! Ale jestem pełna podziwu dla Ciebie, za trzymanie w "cuglach" wszystkich wątków i logicznym ich prowadzeniem!
Ciekawa jestem dalszego rozwoju sytuacji! 5/6
Serdecznie pozdrawiam, Ulu :))⭐


naskraju*<sup>(*)</sup>
2023-12-15
Mocno, może zbyt zawikłane, ale myślę, że łapiecie akcję. Piszę spontanicznie bez planu.

Dziękuję i pozdrawiam ciepło

fuyuko
fuyuko
2023-08-11
No przyznam, że robi się coraz ciekawiej, więc czekam na kolejną część opowiesci o Tomaszu.
Powtórzę za Poprzedniczkami - świetnie napisane, stąd najwyższe oceny :0
Pozdrawiam serdecznie :)


naskraju*<sup>(*)</sup>
2023-12-15
Dzięki za czytanie i ciekawość.

Pozdrawiam serdecznie

tańcząca z wiatrem
Bardzo to wszystko zakręcone, oczywiście bardzo dobrze napisane, jak zwykle,
podobnie jak Bezka podziwiam Twój warsztat Ulu.
Pozdrawiam serdecznie, też jak Bezka wybieram się na urlop do portalu
i w dużej mierze netu, na czas nieokreślony, czasem nie ma mnie i kilka miesięcy,
jest mi to potrzebne, nie lubię być w nałogu, a gdy codziennie bywam w necie, to tak się czuję, jakbym w nim była, msz żadne uzależnienie nie jest dobre, w każdym razie nie dla mnie, a tym bardziej dla mojego szwankującego wzroku...
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wszystkie Twoje wizyty, Uleńko :)


naskraju*<sup>(*)</sup>
2023-12-15
Dziękuję i za opóźnienie odpowiedzi przepraszam. Pokręcone, bo pisane bez jakiegoś planu. Może się wyprostuje.

Pozdrawiam

bez definicji
bez definicji
2023-08-11
Przeczytałam z wielkim zainteresowaniem. Świetny odcinek naszpikowany wieloma informacjami. Teraz wkręciłaś mnie totalnie w historię Tomasza. Szkoda, że zaczynam urlop, ale nie wykluczam, że specjalnie tutaj zajrzę po cd.
Niezmiennie podziwiam warsztat i prowadzenie narracji.
Pozdrawiam ciepło i dzięki za świetną prozę - Bezka :)) 🦋🦋🦋🌹 5/6


naskraju*<sup>(*)</sup>
2023-12-15
Dziękuję za cierpliwość i czytanie i podobanie.

Pozdrawiam


Pokaż mniej


X

Napisz powód zgłoszenia komentarza do moderacji

X

Napisz powód zgłoszenia wiersza do moderacji

 

x
Polityka plików cookies

Nasza strona korzysta z plików cookies. Używamy ich w celu poprawy jakości świadczonych przez nas usług. Jeżeli nie wyrażasz na to zgody, możesz zmienić ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji na temat wykorzystywanych przez nas informacji zapisywanych w plikach cookies znajdziesz w polityce plików cookies. Czytaj więcej.

Klauzula Informacyjna

Szanowni Użytkownicy

Od 25 maja 2018 roku w Unii Europejskiej obowiązuje nowa regulacja dotycząca ochrony danych osobowych – RODO, czyli Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych).

W praktyce Internauci otrzymują większą kontrolę nad swoimi danymi osobowymi.

O tym kto jest Administratorem Państwa danych osobowych, jak je przetwarzamy oraz chronimy można przeczytać klikając link umieszczony w dolnej części komunikatu lub po zamknięciu okienka link "Polityka Prywatności" widoczny zawsze na dole strony.

Dokument Polityka Prywatności stanowi integralny załącznik do Regulaminu.

Czytaj treść polityki prywatności