ty pójdziesz górą a ja doliną...
hipnotyzują ten mroczny okupowany przez wroga
świecący brzeg nadziei
słyszę głuche uderzenie i głos przyjaciela
weź swój grób i podążaj na połyskujące wzburzone wody
może morze nic nie znaczy
tylko wściekłe rozlewa fale ognia
a w kosmosie uziemia pieszczotę i odlicza czas
oddech jest po to by nabrać powietrza i iść dalej
może nie tu ten czas naprawi za nas wszystko sam
wciąż trwa jego bieg bez biletu powrotnego
i może tam gdzie znika
odnajdziemy spokój
spada bezdźwięcznie istnienie
krople jak łzy spadają w kamienne szczeliny
by zakwitnąć kaliną
już nie boli życie...