ziarenka piasku 2024.05.12
przez klepsydrę życia
pchają bez kolejki
jedno przez drugie
ścisk niemiłosierny panuje
przy ujściu
do świata innego
jak w markecie w piątkowe
popołudnie
z dziwnie pięknym
zachodem słońca
nad dachami samochodów
na wielkim parkingu stłoczonych
w oczekiwaniu na załadunek
zakupami niepotrzebnymi
bagażniki w gotowości
otwierają swoje nieskończone
przepastne czeluście
połkną wszystko
co w nie wpadnie
bez żadnych oznak litości
przechodzę obok
tego wszystkiego
szukając kartonów
na spakowanie siebie
wózek za złotówkę
nie zmieści i nie zawiezie
na parking życia skończonego
czas płynie nieubłaganie
limity szczęścia wyczerpane
siedem dni
siedem nocy
potem koniec o północy
świat się skończy
nie dokończy
marny poeta
swojego dzieła