to jeszcze nie koniec
na szczycie szklanej wieży nie zatańczę
śmiechem pułapu świata już nie przebiję
ale żyję
w pulsie krwi tętniącej stałym serca rytmem
w drgnięciu powieki gdy ją słońce muśnie
w hauście powietrza w płuca aż do dna
nadal w zielone gram
zatrzymam się na chwilę na jakimś zakręcie
zanim kolejny wiraż pokonam z rozpędem
popatrzę na drogę w dali szeroko rozpiętą
jeszcze przede mną
choć ciało rozczarowuje znów zmianami
a młoda myśl nadal odmawia zgody na nie
i patrzy twarz w lustrze do mnie niepodobna
ja się nie poddam