ćmom podobni
brak ostrości konturów w mroku
usprawiedliwia każdy wybór
ale łakniemy światła
lecąc rwanym skrzydeł trzepotem
w krąg świecy jasny
wpadamy w pułapkę instynktów
zbyt łatwo dajemy się zwieść
pokusie chwiejnego blasku
gnającej nas wprost w ogień
na zatracenie
unikamy słońca by ktoś nie dostrzegł
jacyśmy brzydcy od ideału dalecy
choć z motylami spokrewnieni
w dzień pod liściem na korze ukryci
czekamy nocy by znów zatańczyć
i wabić wonnymi feromonami
i nurzać się w pyłku i nektarze
i krążyć w chaotycznym pląsie
wolności która zagłusza zaślepia
nieostrożni szaleni
wprost w płomień świecy