Śpiący Rycerze
Droga cała zakurzona,
A ludzi garstka - reszta już kona,
Zamku wrota otwierają stróże,
Gawiedź biegnie, płacze, szaleje,
Chaty w ogniu choć deszcz leję,
Już się czernią w fortecy,
Krzyczą: ,,Za jakie grzechy!"
Za murami siedzi król i panów rada,
Wtem sługa do komnaty wpada:
,,Chłopskich łupów im jest mało,
Wykrzykuje - już nas zamek oblegają!"
Król wybiega na balkon marmurowy,
Patrzy na złote od zbóż pola,
Jednak widzi tylko wroga tułowy,
I jak jest ogniem okrążony.
W środku strach wszystkich przeniknął,
Jedynie Pan stoi na zamkowych murach,
Obok, jego gromada w lśniących zbrojach,
Mężowie to krwi szlachetnej,
W boju razem idą dalej,
Miecze naostrzone odbijają słońca promienie,
Do tego tarcza z herbem na czele,
Jak honorowi tak sprawiedliwi!
Jak odważni tak waleczni!
Już biegną na nich wrogowie,
Kładą drabiny na mury,
Ostrzeliwują baszty,
Zamku, jakby bronili bogowie,
Aż tu brama wybuchła,
I wbiegaja trup po trupie,
Wtem król dochodzi do słowa:
,,Góro! Ty nas pochowaj!
Skarć to plemię zatrute!
A nas w ziemi swej przechowaj!"
U wzgórza podnóży ziemia zaczęła się rozrywać,
Krzyki grozy i przerażenia niosą się po okolicy,
Forteca jak po linie zaczęła zjeżdżać,
I już ani śladu po tysiącach licy.
Wyrwę przykryła na nowo ziemia,
Formując nowe wzgórze,
Pod nią wciąż śpią rycerze,
Ale wstaną kiedy będzie potrzeba,
Teraz tam las rośnie wysoko,
Jak rycerze śpią głęboko.