Opowieść nieścisła
Też widzisz te cienie?
Teraz dwa, a wcześniej jeden,
To tutaj był ich Eden,
Chłopaczek był z ludu prostego,
Ona raczej z tego miastowego,
Rozejrzyj się, tutaj tylko wielkie błonie,
Zakłóca je tamten strumyk i ta droga,
Od stu lat i te dwie jabłonie,
A ta skała leży od pamiętnego wieczora,
Na nim dziewczyna przesiadywała,
On już tutaj sobie ścieżkę udeptał,
I co wieczora do niej dreptał,
Gdy podchodził — ona uciekała,
Kiedyś jednak zaszedł z innej strony,
Udało złapać mu się ją za rękę,
Ale były to wielkie podchody,
Mimo dotyku, nie poczuł ciepła — za to ręczę,
Ona zaczęła się w powietrzu rozpływać,
A nad nią poczęły się iskierki ukazywać,
Aż ona zniknęła i chłopaczek zniknął,
Do dzisiaj tu leżą ze swoją męczarnią,
Kiedyś ścieżka, teraz droga kręta tu prowadzi,
Tak samo pogmatwane były kochanków drogi.