łyk papierosa
ostatnie chwile spokojne
zaciągam
jak dym z papierosa ostatniego
skazańca na szafocie
życia niedokończonego
oczy
już nie pieką i nie łzawią
wypłakały
co było do wypłakania
usta
smaku już nie czują ciężkiego
powiedziały
co miały powiedzieć
do nikogo
oddech lekko przyśpieszony
serce stuka zdecydowanie za szybko
takie życie pogmatwane
opłakane
łzami suchymi
wypłakanymi
przemija
zawija
ku końcowi
w popiele spalonym
popielniczka już pełna
nic tu się nie zmieści
nikt nie przyjdzie
nie popieści
noc kolejna oko puszcza
czeka łóżko i poduszka
dobrej
spokojnej
tak zwyczajnie