Przygoda Moni
tam na moście, poznaje
"tego" mężczyznę.
Ona wie, że on chce zakończyć
ciąg swoich porażek,
i nie chce towarzystwa.
Ją jednak to nie obchodzi.
Od pierwszej chwili jest coś między nimi.
Czują to w powietrzu,
gdy przez moment patrzą sobie w oczy.
Nagle wszystko staje się zrozumiałe.
A deszcz spada z jego oczu.
Ona chwyta go, przytula mocno,
całuje prosto w usta.
Po czym szepcze do ucha...
Nigdy się nie poddawaj!
Przecież taki piękny jest ten świat!
Jeszcze nie odpuszczaj,
nie nadszedł jeszcze ten czas.
Jadąc środkiem nocy,
poprzez miasto, które nie śpi,
Moniś płacze niczym dziecko.
Wie, że "słodziak" był typem "rodzinnego gościa",
ale świat powalił go na kolana.
To dla tego rzuciła go "tam" na łóżko,
i zaczęła całować tak ogniście,
by zaczął wierzyć w to "coś".
On objął ją ramieniem,
i przez moment wydawało jej się,
że on zaczyna "to" widzieć.
Wtedy mu szepnęła...
Nigdy nie odpuszczaj!
Przecież taki piękny jest ten świat!
Jeszcze się nie poddawaj,
to jeszcze nie jest twój czas.
Nagle przed Monią rozstępuje się niebo.
Blask zalewa ciemność.
Dobrze pamięta to ostatnie drzewo,
i jaką miała wtedy prędkość.
Lecz coś ją niepokoi, coś nie daje blasku.
Jej zegarek jak by stał.
A świat jakby w piekielnym potrzasku
spłowiał i zblakł.
I słyszy "ten" głos...
Jeszcze się nie poddawaj!
Walcz!
Jeszcze nie jest twój czas.
Bo przecież piękny jest świat...