serce z bólu kona
zapiętego w pasy
chorobliwy krzyk bezwładnej
rozszarpywanej na strzępy duszy
odgłosy koszmaru, przedzierają się
przez nieszczelne okna oddziału
dokuczliwy płacz katuszy
przerasta wszelkie wyobrażenia
tak jedynie kona czarna rozpacz
niemoc dźwiga swój krzyż
korytarzem do piekła
opadają z sił tortury ale nie mdleją
tak kończy się dzień
po czym w noc przechodzi lament
bez nadziei, bez gwiazd
bez żadnego ruchu
tylko cień, co się w mroku płaszczy
i serce, które z bólu kona
z piersi wyrywa niesprawiedliwość
a w głowie wciąż echo
tego krzyku trwa
nie dając zapomnieć
nie dając już spać
