noszę ciebie w przeczuciach
z góry zdziera niezrozumiały szczyt
z daleka dotyka wzrokiem gwiazdę
której jeszcze nie odkryto
ale istnieje w prawdopodobieństwie
imionami wzbudza czerwień krwi
i miłość co ostro rani jak ciernie
wbijające się w skórę
pamięć pulsuje w międzywersach
gdzie kształty zasnuwa mgła
skrapla delikatny odbiór
na jedno nieoczywiste mgnienie
tego co jeszcze się nie wydarzyło
a zapisało się w spokojnej tęczówce
i białym wciąga w czarną dziurę