Mąż na urlopie
gdy żona mu gotowała.
Co i raz palcem ruszył,
by się martwica nie wdała.
Ona strudzona pracą,
wartko się uwijała,
On wzdychał ciężko i sapał,
jakby mu przeszkadzała.
- Piwa byś mi nalała!
Wszystko mówić ci trzeba?
Zmęczona mu trunek podała,
wracając do cięcia chleba.
Wypił jedno i drugie,
po czym wstał nabzdyczony.
- To leżenie zbyt długie,
czuję się przemęczony.
- Nikt nie kazał ci leżeć,
lenistwo wybrałeś sam.
- Żartujesz sobie kobieto?
Przecież ja urlop mam!
- Obowiązków aż nadto,
czemu ja nie mam wolnego?
- Widocznie lubisz harować,
twój wybór, nic mi do tego.
Znów się wtoczył na leżak,
ona wyniosła śmieci.
On pił i leżał na przemian,
ona umyła dzieci.
Nagle stanął tuż przed nią
i wyrwał z zamyślenia.
Chrząknął, beknął i ziewnął,
przytulił ją od niechcenia.
Zdziwiona zerknęła na niego
i krótko spytała – Czego?
Wciągnął brzuch, zarechotał
– Mam ochotę „ten, tego”...
Ona się uśmiechnęła,
po czym się odwróciła.
On chciał dodać coś jeszcze,
lecz mu światło zgasiła.
Rano snuł się po domu
wielce naburmuszony,
- Odrzuciłaś me względy?
Czuję się urażony!
- Ależ kochanie to z troski!
Igraszki zanadto męczą!
Ty masz urlop, odpocznij.
Inni cię chętnie wyręczą…;-)