Przyrodo najczulsza.
w tańcu liści niesionych wiatrem. Jesteś lustrem,
w którym odbija się życie, plusk jego,
szum i nieustanna przemiana jego.
W Twoim rześkim poranku budzi się nadzieja,
a w melodii żab brzmi pradawna pieśń istnienia.
Twoje drzewa, jesienią przykryte złotem i czerwienią,
są jak starzy mędrcy milczący, a pełni opowieści.
Każdy ich liść to wers poematu, który piszesz od eonów,
nie dla chwały, lecz dla samego bycia.
W Twoim oddechu jest przyjaźń, w Twoim spojrzeniu miłość.
Nie ta ludzka, warunkowa, lecz pierwotna, bezgraniczna,
obejmująca wszystko: kamień, ptaka, człowieka, cień.
Dziękuję Ci za taniec światła na tafli jeziora,
za szelest trawy pod stopami, za ciszę,
która nie jest pustką, lecz pełnią. Jesteś świątynią,
w której nie trzeba słów. Jesteś matką, która nie ocenia.
Jesteś drogą, która nie wymaga celu.
Niech ten list będzie pocałunkiem wdzięczności.
Niech będzie śladem, który nie rani.
Niech będzie modlitwą, która nie prosi, lecz dziękuje.
Z pokorą piszę ten list do Ciebie o Pani Przepiękna...
jako Syn światła, brat cienia, pielgrzym w Twoim ogrodzie.
