Opowiem Ci
Chodź,
opowiem Ci śmierć
Jest podobna do śniegu
miękkim, zimnym całunem
przykrywa świat
Gdzieniegdzie wystają drzewa
płoty, domy... lecz
coraz trudniej znaleźć drogę
Podobna bywa do wiosny
Uderza nagłym ciepłem
figury zdziwionych bałwanków
Zjeżdża garnek i spada
nosek z marchewki, guziki
potem spływają oczy
w brudną kałużę
...plum!
Przychodzi jak komornik
pozornie po drobiazgi
i coraz większe skarby
na koniec weźmie
oddech
***
Spójrz – jesteś dla niej domem
a wokół tyle śniegu i sypie
sypie stale
Lecz – może Ci się uda?
Z kałuży podnieść oczy
nim szare, mokre bryłki
rozpadną się
na zawsze
