Wspomnienie wiosny
nie dały się zrosić łzawym deszczem.
Wystawiam głowę na słońce
i mrużę oczy, wybierając promień,
któremu dam prawo do pocałunku.
Włosy, pokręcone od wszechobecnej wilgoci,
figlarnie skaczą, raz po raz dotykając ramion.
Słuch już dawno zaginął
po wróblach rozbójnikach,
zmącona woda w kałuży
jest jedynym dowodem
ich niedawnej kąpieli.
Topola na złość wiośnie,
białym puchem,
stara się zmylić cały świat...
nadaremnie.
Bohaterem dnia zostaje dzika jabłoń,
piękna jak panna młoda
i jak ona wstydliwie zarumieniona
pąkami kwiatów.