* (w autobusie ścisk...)
w autobusie ścisk
bestia o twardej skórze
połknęła gromadę ludzi
którzy teraz gwałcą się spojrzeniami
i łokciami
choć ich mózgi zostały
dokładnie zmielone
jeszcze trzymają pion
trawiony
przez kwasy
wydzielane wokół nich
bestia posuwa się wolno
jakby była przejedzona
struta
na którymś przystanku
wrzask
wszyscy się odwracają
sfrustrowani
wrzask – „zróbcie mi miejsce !
ja chcę miejsce !
mi się należy miejsce ”,
stary dziad drze się i wymachuje laską
przestraszony pasażer ustępuje mu
dziad siada i dalej drze się
„wy komuniści wstrętni, dziwki !”,
do przystojnej pani „ty kurwo co się gapisz ?”
do jej męża „spierdalaj komuchu”
wije się we wściekłości dziad
i pluje
w ludzi
„wy nie przeżyliście tego co ja
wy nic nie wiecie
wy chamy !”
„ja widziałem jak ich mordowano
wieszano
rozstrzeliwano
miałem czterech pod sobą,
tryskała krew, skóra, bomby gryzły
ziemię
mnie też się dostało, wy nie wiecie
nic nie wiecie chamy, dziwki !”
dziad miota się
i macha ręką z bliznami
„byłem kimś, miałem czterech
pod sobą…”
pod koniec długiej
awanturniczej
jazdy
rozpromienia się
jest bardzo stary
żółty i wygnieciony
ale to, co widzę
ten krajobraz
na jego twarzy
to najpiękniejszy
uśmiech
jaki można zobaczyć w życiu
to dzieło Boga
„bo ja piszę wiersze
o mam je tu, w reklamówce –
(macha mi przed nosem tanią torbą)
jest wszystko co napisałem
o miłości,
o szczęściu,
o koniku polnym
pokażę w szpitalu
do którego jadę na operację
tak, będę je czytał tym, którzy
tam będą, bo to są piękne wiersze
o szczęściu, o miłości, i o koniku polnym