Uśmiechem zarażał
Bo ona nie przyjdzie
Nie czas na złość
Bo poszła gdzie indziej
Nie czas na walkę
Przeminie jak lawina
Co nakręci spiralkę
Ona wszystkich obwinia
Nie czas na sprawiedliwość
Tej nigdy nie było
Jak więc zachować godność
Gdy czas upłynął
Gdy Bóg testuje cię jak Hioba
Rozpacz mu się nie spodoba
Więc Podnieś swoje atrybuty oba
Wolność i prawda to twoja ozdoba
A czas się z nimi rozliczy
Bo choć byś nie zasłużył sobie niczym
To nikt nie ucieknie od zniczy
A dalej i tak pójdziesz ze wszystkim
Złym bądź dobrym
Niech przypomni ci rym
Że po drugiej stronie
Nie ma już walki a czas utonie
I tylko zostanie
Twoje oddanie
Uśmiech w ich twarzach
Jeśli często się zdarzał
I pamięć kto ich tym uśmiechem zarażał
