Coś po nas zostanie (2022)
Jak kartki biel lśniąca na świat przychodzimy,
Jak gwiazda, co nigdy nie była zbrudzona.
Niewinnie bezmyślni, naiwnie wtuleni.
Jak ziarno zasiane pomiędzy nasiona.
A potem rośniemy, pędzimy ku górze
Ku słońcu, co wzywa na świat życie nowe
No i jesteśmy – przejrzyści w beztrosce
Ufni w swe siły i w serca gotowe.
(…???!!!...???!!!...)
Coś po nas zostanie…
Beztroskość dzieciństwa
Na tacy podana.
Żal bezszans u progu,
Dzieciństwo półmartwe.
Stłamszone marzenia w
Krzyk modlitw wezbranych,
Skamlący płacz bólu
W zesłaniu niechcianych.
Wesołość wrodzona
I radość ulotna,
Brutalność depresji,
Zaciekłość demona.
Głupota w dzwon grzmiąca
I mądrość niechciana,
I młodość idioty
W cieple barana.
I wiara oślepła,
Że los się odmieni
I my, dzieci słońca,
Z mroku wyjdziemy.
Skarcone walk próby,
Granice rozbite,
Moralność z etyką
A wszystko rozmyte.
Zranione uczucia -
Ból krzywd wyrządzonych.
Skrzywdzone istnienia -
Ich krzyk odrzuconych.
Snów w przeszłość powroty
Brutalnie zgniecione
I rany, co nigdy
Nie będą zgojone.
Choć serce wciąż płacze
Bo patrzy w ich stronę.
I nowe nadzieje,
I plany świetliste,
I smak upodlenia,
I gwiazdy srebrzyste,
Co iskrzą istnieniem
Goryczą ginącym.
I żal jest odchodzić,
Gdy łamiesz swe serce,
Bo chcąc wciąż tak dużo
Nie możesz już więcej.
I żal spraw zaczętych,
A nigdy skończonych,
I marzeń tych wielkich
A tak rozdrobnionych.
I snów przekreślonych
Ręką zrzucenia,
Tak bardzo anielskich
Lecz pełnych zgorzknienia.
Deszcz w oczy bijący
I słonce ślepiące
I żal z przemoczenia
Spalonych przez słońce.
Brutalność agresji,
Krwawiące twe ciało
I żyły wyprute
To wciąż skromne: mało.
Tyle dajemy, co dostaliśmy
To rozdajemy, co wygraliśmy.
Tyle kochamy,
Co kochaliśmy.
A czym jesteśmy?
…
Jesteśmy liśćmi…
Na życia swego żółtej jesieni
Robimy miejsce, z drzewa strąceni,
I umieramy tak, jak przyszliśmy:
Razem z innymi,
Smutnymi liśćmi.