Ból istnienia
Formie daleko do doskonałości, ale nie poprawiam, zamieszczam tak, jak został napisany.
Wiem, że treść może budzić kontrowersje.
Bez przebaczenia i bez ukojenia.
Zatrważa mnie rychłej zagłady widmo
I kataklizmów wizja, jakie przyjdą!
Jest we mnie bolesność koszenia trawy,
Żałosne krzyki ucinanych kwiatów,
Jest gorzka rozpacz drzew, których konary
Padły ofiarą terkotu pił - katów!
Jest też milczący, przeogromny protest
Ciszy rozprutej ostrzem samolotu,
Są szlochy zatruwanej Ziemi – Matki
Ranionej wybuchów cięciem cesarskim!
Jest utracona czystość nurtu rzeki
Zmienionej w brudne i cuchnące ścieki,
Trujący odór z wysypiska śmieci
I głód, i wojny, i krzyk chorych dzieci!
Jest zdziwaczały kształt stworzeń kalekich
I przerażenie nocnych snów koszmarnych,
Postęp na zgubę tworzony przez wieki,
Zatracenie uczuć fundamentalnych!
Jest krzywda zwierząt w cyrkach poniżanych
I krwawa rozpacz tych upolowanych
(Ich miękkie futra prowadzą na zgubę)
Dla ludzi - snobów ceniących ich skórę.
Za ciepłym domem jest we mnie tęsknota,
Co tkwi w spojrzeniu zbiedzonego kota,
A w psim ogromne pragnienie miłości,
Prośba o skórkę chleba, kawał kości.
Są łzy płynące z pustych oczodołów,
Niemych królików, świnek doświadczalnych,
Po oczach wypalonych przez biologów
W laboratoriach eksperymentalnych!
W imię nauki straszne wiwisekcje
Istnienie uczuć poddają w obiekcje.
Jakie to dobro, co ze zła się rodzi,
Słabych zabija, by silnym dogodzić?!
Słyszę pisk szczurów napromieniowanych
Zgubnymi ludzkości wynalazkami,
Co w żaden sposób bronić się nie mogą.
Ich ból i rozpacz napawa mnie trwogą.
Pisklę w pisance w Wielką Noc zjedzone,
Jak zwyczaj każe – w kościele święcone,
Milczenie karpi w Boże Narodzenie
- Masowym mordem uczczone zbawienie!
I płacz zabitych, choć nienarodzonych,
I staruszków smutek sponiewieranych,
Niemoc tych wszystkich istot ukrzywdzonych,
Zakatowanych, zbitych, zapomnianych …
One nie mają nawet swoich grobów!
By je wyzwolić - brakuje sposobu,
Bo gdy zawołam, czy ktoś dziś posłucha
Przestróg szeptanych ludzkości do ucha?
Czuję udrękę calutkiej natury
I wszechobecny, wielki ból Wszechświata
„Wynaleziony” przez gatunek, który
Rękę podnosi na słabszego brata…
Tylko brak sił, by proces ten powstrzymać
I brak sposobu, by to wreszcie zmienić,
Bo jak mam ludzkość sama upominać,
Jak ją nauczyć dar istnienia cenić?
Wzywam, więc wszystkich ludzi dobrej woli,
Tych, których żniwo okrucieństwa boli;
Każdy przejęty współistnienia losem
Niech zagrzmi ze mną wspólnie gromkim głosem:
- OPAMIĘTAJMY SIĘ! -