U stóp brzozy odpoczywanie
Z kamiennego empirowego postumentu
spogląda poczerniała od deszczówki płyta.
Szary beton.
Przechowywanie pamięci w zastygłym świecie.
Jak szkatułka wspomnień.
Wryty napis,
spiżowa metryka,
pokryta zielonym nalotem.
Zimą pocukrowana śniegiem,
wiosną lśni diamentami rosy,
latem złotem,
a jesienią pokryta rdzą liści.
Jak życie.
Nie sprzątam, bo wiatr je zamiecie.
Sfruną, jak ptaki, bliżej nieba.
Do spokoju.
Najładniej wyglądają pisklęta brzozy,
małe żółtości.
Ona zaś, sama błyska jedwabiem kory,
jak latarnia wskazuje drogę.
Pochylam się, zostawiam płomień i różę…