Mam cię!
przepędzany owad, jak na złość powracał.
Śledząc zygzakowaty lot, szukałam sposobu,
by móc unieszkodliwić skrzydlatego drania.
Mucha czarna, jak smoła, krążąc nad głową,
nieświadoma zagrożenia siadła na laptopie,
wolno przemierzała ekran po przekątnej.
- A ty paskudo! Zrobię z tobą porządek.
Twoja zuchwałość nie ujdzie ci na sucho.
Jak pomyślałam, tak uczyniłam; pacnęłam
klapką raz a dobrze - natręt padł trupem.
Nie wiem na jak długo, odetchnęłam z ulgą;
końca lata nie widać, okna otwarte na oścież,
zapewne kolejne muchy dadzą znać o sobie
i w swoisty sposób uprzykrzą życie moje.