jak ciche lustra odbijamy cienie wszechobecnego czasu...
budujące chwile które stwarzają je na dłużej
i trwalej niż podziały się w czasie
nie ma już tamtego dnia tamtej nocy tamtej
wiosny jesienią nie ma okien i drzwi lata
zostały słowa i obrazy za ich pomocą wykreowane
co pozostanie po nas czy wiedza i rozgraniczenie
czy następujący po nich grzech
bo istnienie wiedzy z jej odcieniem jest tylko w czasie
w wieczności stają się bezużyteczne
jak naprawić zepsute czy rzeczywistość
wyobraźni jest naprawialna we wnętrzu
naszego języka gdzie
jak w kosmosie zamiast gwiazd krążą słowa
poprzez ich brzmienie wyciskamy sensy emocje osamotnienie
czy wystarczy odnaleźć pierwotną rysę
i wymazać ż dyktanda życia
a co ze splotem myśli przerwać czy iść dalej
w końcu to język jest cudownym
wybielaczem plam z pamięci
i wypieraczem złowrogiej materii czasu...