Pisać
tak by zabrzmiały akordem dźwięcznym.
Co dzień uparcie bazgrać na nowo
brnąć w opętaniu z gruntu zbytecznym.
Pisać, czarując zmysły wyrazem.
Ironię splątać z oksymoronem
mknąc przez obłoki rączym pegazem,
serca płonącym ogrzać bierwionem.
Pisać, i prawdą drogę oświecać.
Radować umysł, budzić nadzieję
frazą, co zwiędłe zmysły podnieca,
której słuchając się ciut młodnieje.
Pisać, tym budzić wiosnę uśpioną,
dym znad kartoflisk ścigać rozwiany,
snuć nić pajęczą przez los przędzioną
polnego stracha gładząc łachmany.
Pisać, bez tego żyć wszak nie mogę.
To się obsesją chwilami staje.
Chociaż upadam wciąż na podłogę
to ciągle żyję, co dzień powstaję.
Pisać, lecz po co? Toż nikt nie czyta.
Lecz nie ma o co robić hałasu.
Taka już rola jest emeryta,
czyli zabójcy wolnego czasu.