Miłosna pora zbiorów
Do koszyczka jak maliny
Zrobię z nich syrop słodki
I będę się nim rozgrzewać
Gdy sroga zapadnie zima
Twoje uściski w pęczki wiążę
Wieszam i suszę jak zioła
Napar z nich gorący
Uratuje moje osiwiałe serce
I całkiem zziębnięte ramiona
Zrywam ukradkiem spojrzenia
Dobre i lśniące słońcem
Zrobię z nich na drutach koc
Gdyby zabrakło mi ciebie
I okryję się nim pustą nocą
Wkładam w albumy twoje słowa
Pełne miłości jak zakładki cenne
Będą mnie prowadziły do ciebie
Jak najczulszy kompas
Gdy nachyli się Twoja gwiazda