Cynamonowa wilczyca - H.H przypadki XVIII
To była speluna,
ale sprzedawali tani alkohol
i zjadliwe posiłki.
Siedziałeś w kącie,
próbując ukryć
swoją śliczną buźkę,
odsłaniając jedynie
prawą część twarzy,
którą pokrywały paskudne blizny.
Kto Ci je zrobił petit chaton?
Twoje ubranie sugerowało,
że sprzyja ci fortuna,
zarówno materialna
jak i zwykłe szczęście,
jednak nie raziło po oczach,
co sugerowało,
że bardziej niż szczęściem,
obdarzono cię rozumem.
Zapytałeś, czy możesz
postawić mi drinka.
Doprawdy urocze.
To, co mnie zdziwiło,
to fakt, że choć kompletnie pijany,
nie zachowywałeś się ordynarnie.
Nie gapiłeś się.
Wydawałeś się
bardziej zainteresowany rozmową,
niż czymkolwiek innym.
Okazałeś się interesujący,
wyszczekany, ale ułożony.
Przyznaję, uwiodłam cię.
Czy czuję żal?
Nie i nigdy nie poczuję.
Czy przemieniłabym cię ponownie?
Naturalnie.
Nie zmieniam się tak łatwo.
Zawsze zastanawiałam się,
kim tak naprawdę jesteś.
Nie byłeś taki jak zwykli ludzie,
miałeś w sobie poetycką melancholię,
wampirzą dzikość,
choć jeszcze Cie nie przemieniłam
i oczy wypełnione blaskiem kosmosu.
Byłeś słodki, słony i gorzki,
wszystko na raz,
chaotyczne stworzenie ludzkie.
Gdybym to ja miała ten zaszczyt,
by wybrać ci imię,
nazwałabym cię Loki,
albo Anansi.
Wyglądałeś na takiego,
który plącze skomplikowane supły,
a później je rozwiązuje.
Moja miłość do Ciebie…
nie jest ani platoniczna, ani cielesna.
To było coś zupełnie innego.
Nasza miłość była polowaniem.
Na zwierzynę,
na siebie nawzajem.
Może dlatego tak szybko wygasła.
Prowadziłam korespondencję
z Twoim bratem.
To naprawdę dziwna osoba.
Wydawał się nigdy nie tracić
wątku rozmowy,
a jedynie przekuwać go,
w coś, co chwilowo
zwróciło jego uwagę.
nudził się szybko jak dziecko
i jak ono sam sobie znajdował rozrywki.
martwił się o Ciebie, czy wiesz?
Już nie twoja
B.