Wróciłem do mojej zimy
obudziłem się
przed dziewiątą
za oknem widzę
piękną biel
wszystko przykryte
białą kołderką
dzieci
na saneczkach szaleją
bałwanka ulepiły
z marchewki nos
oczy czarnym
węglem błyszczą
kapelusz z wiadra
w prawej ręce
miotłę trzyma
szalem opatulony
w jednym momencie
odleciałem w moje
dziecinne lata
gdzie pod nosem szron
się usadowił
a promienie słońca
sople ogrzewały
dziś jest delikatny mróz
wtedy minus dwadzieścia
to była norma
