Dotyk chłodu
sypnęło niebo niewinności bielą,
tylko dziewczynka z zapałkami w dłoniach,
szuka daremnie śladów pierwszej Gwiazdy.
Lśnią zimnym światłem bajeczne wystawy,
mienią się w mroku hojnie przystrojone;
ten świat jest w sobie taki zadufany,
że obraz nędzy ginie wśród przepychu.
Mokre zapałki nie uraczą ciepła,
w słabym płomieniu zginęła nadzieja.
Syci w dostatku nie znają sumienia,
poczucie winy przykryła biel śniegu.
Śnieżna zadymka nie przyćmi krzywd ludzkich,
świat płynie obok, do dna znieczulony.
Zanikła Gwiazda, bo jej nikt nie pragnął…
ON widział wszystko i zapłakał gorzko.
