Nadzieja
żeby dzieci nie chorowały by wszystko móc naprawić.
By zwyciężyć raka,który u innych się skrywa
młodość musi żyć,odczuwać i się kołysać.
Taki jedyny towarzysz rak daje o sobie znać
na kryształowym różańcu ze łzami się spowiadać.
Czekając na wyrok za drzwiami szpitala
nie każdy potrafi znieść takie poczynania.
Wciąż powtarzasz:Mój los w twoich rękach Panie!
Niech ta uczynność i miłość w sercu pozostanie.
Tylko hospicjum staje się twoim własnym domem
nie wiesz dlaczego inni cię odrzucają,łzy krwawią.
Jesteś trzciną,która jest biczowana przez chorobę
lecz nić nadziei niech rozświetli się w Twej osobie.
Życie przez palce stale ucieka,brak rodziny i przyjaciela
pozostały gorliwe modlitwy do Boga,niech da nam siły.
Widzisz sługi w białych pelerynach,nie masz wyjścia
targasz się sam z sobą,nie masz sił do walki,łykasz ampułki.
Cudem dusza uratowana,teraz dostrzegasz przyczynę wycofania
ta piękna kraina niebios jeszcze na ciebie poczeka-to jeszcze nie teraz!
Mówią wciąż,że rak jest chorobą nieuleczalną,tak nikłą
on myśli o swoim epitafium,wyznaje gorzkie żale,klęka.
Chce przeciwstawić się jemu,by móc uśmiechnąć się raz
poprowadzić tak drżącą,słabą dłoń do jasnego celu.
Wciąż myśli,że z nim nie wygra,taka euforia dziwna
na jego twarzy uśmiech góruje i serce wytrwale bije.
Łzy już nie leją się,nie podlewają raka,tylko ona obok
stoi i daje siłę,tylko ona wdzięczna i oddana nadzieja.