Cmentarz
Głowy spuszczone w dół
Szurają nogami o chodnik
Chłopcy i dziewczęta
Dzieci, które pewnie wiele przeszły
Za nimi również dorośli
Mężczyźni i kobiety
Niczym się nie różnią od nich
Wszyscy tacy bladzi i śnięci
Nic dziwnego, w końcu są martwi.
Codziennie tędy przechodzę
Przez ten stary cmentarz
Widzę to, czego inni nie potrafią
Martwych żołnierzy po krwawych bitwach
Nie spoczywających w pokoju
Tylko bezwładnie chodzących
Prawie niczym marionetki
Z tą jednak różnicą
Że nikt nie pociąga za sznurki.
Na samym końcu cmentarza
Który sam w sobie jest ogromny
Rośnie stare drzewo, piękne, liściaste
Wokół niego pochowane zostały
Ofiary wybuchu - setki dzieci
Który dziesiątki lat temu
Miał miejsce w okolicznym szpitalu
Kiedy widzę, jak oni wciąż cierpią
Nie odpoczywają w niebie
Serce mi pęka z żalu,
Dlatego też zapalam jedną świeczkę
Żeby ich upamiętnić
A być może, na jedną chociaż chwilę
Sprawiam im odrobinę radości.
Żałuję, że nie mogę pomóc
Strąceni z nieba, skazani na tułaczkę
Nie taki los ich powinien spotkać
Jedyne co mogę zrobić
To modlić się i prosić
Żeby wszystkie te dusze stąd znikły
Odnalazły upragniony raj
I wreszcie należycie odpoczęły
Kobiety i mężczyźni
Chłopcy i dziewczęta
Wszyscy, którzy tu są.