Sen
Kobietę, anioła lub diabła
W oczach jej widoczna
Pustka...
Stoi nieruchomo
Patrzy się na mnie
Czegóż ode mnie chce?
Wciąż się nad tym zastanawiam
Lecz nagle...
Światła wokół gasną
Zapada noc
Widzę gwiazdy
Jestem w kosmosie
Świat stanął przede mną
Otworem...
Widzę miliardy możliwości
Wszystkie niewykorzystane
Czyżby to był znak?
Widzę setki
Nawet i więcej
Istnień...
Zagubionych dusz
Które czegoś szukają
Wciąż się za nich modlę
O to by zaznali w końcu
Upragnionego spokoju...
Wszelkie ciała niebieskie
Wydają się być takie puste
Niczym cmentarze
Umierają w nich nadzieje
I zostają pochowane
Głęboko pod ziemią...
W momencie tym
Słyszę krzyki
Dochodzące skądś
Kierunku mi nieznanego
Plugawe i złowrogie
Zawsze takie ogłuszające
Zawsze takie przerażające
Strach mnie oblatuje
Sparaliżowany nimi
Czekam aż nagle nastąpi
Cisza...
Dźwięki ustały
Melodia z nich płynąca
Ucichła...
Symfonia kosmosu
Została przerwana...
Wybuch...
Kolejny...
I jeszcze jeden...
Dziesiątki wybuchów
Budzę się
W innym miejscu
Całkowicie mrocznym
Przeniosłem się
Sam nie wiem jak...
Jedyne co widzę
To ciemność
Jedyne co czuję
To wiatr
Czyżby to była
Czarna dziura?
Czyżby to właśnie
Był mój koniec?
Zostanę zniszczony
Jak te gwiazdy i planety
Wokół mnie?
Los chce inaczej
Wtedy się budzę
Uszy bolą
Głowa boli
I tak co noc
Nieprzerwanie od miesięcy
Czego ode mnie chcą bogowie?
Jaki mają wobec mnie plan?
I przede wszystkim
Co najważniejsze
Co ten sen oznacza?
Lecz tego się już chyba
Nigdy nie dowiem...