korytarze
prowadzą mnie w otchłań przez uśpione bazary
w proch się rozpadły wszelkie drogowskazy
nie ma tu dróg innych oprócz drogi dojścia
widzę stopy zadarte wiązką suchych palców
które kroczą za paznokciem do obcego świata
ślepe pieczary i swąd kremowanych ciał
rozchodzi się w rynnach umarłego powietrza
sen zimny jak kamień o który ostrzy skrzydła
fałszywy anioł w białym uniformie
idzie po szczeblach blasku i po głazach cienia
zapada się w korytarzach niedoszłego nieba