idź w głąb zanim pójdziesz do przodu...
będąc nieraz ciepła nieraz szorstka w dotyku
nie wiem jak pomieścić i objąć moje niewyjściowe niekochane kawałki
jak zeszyć mnie i scalić poznać które moje ego mój strach moje chwile
moje opaczne nawyki tak chciałoby się upchnąć gdzieś w szafie na strychu czy w piwnicy
na pierwszym na najwyższym piątym minus piątym piętrze
szmatki wyrwane ze mnie za wcześnie nieprzewidywalne w jakimś momencie życia
trudne i niedoskonałe nie z mojej woli i winy rozmiękły się w lęku w stracie niekochania
mała ty i mała ja małe my nasze skrawki
odkrojone od prawdziwego obrazu niegrzecznej dziewczynki
bo grzeczne szybko chodzą spać i idą do nieba
ciach odcinamy złość i naturalną chęć buntu
ciach wycinamy samoakceptację
ciach i nie ma mnie w tobie jest oddzielenie się od siebie a stresor?
po zerwaniu łączności ze sobą samą nigdy nie znika waży życie i pakuje w szary papier
niewypłakane smutki niewykrzyczana złość
zastygłe lęki tężeją w nas a my w samotnych posługach miłości idziemy w głąb siebie
by odnaleźć tam to kim jesteśmy w rdzeniu...