Lot na otwartym sercu
Z podglądu znam cię. A tyle rozumiem,
co dziecko rozumie skrzydło tnące błękit.
Czeka z buzią otwartą, krwistą od żurawin,
na kępach miękkich.
Tylko twarz widziałam. Nabrzmiała
pożądaniem jak gniewem, aż jasne powietrze
krzyczało w ustach, w niebie.
A tobie z palców wosk. I mięknę, ziemia;
a tobie już szykują żelazne zapadnie.
wzruszą się sfory bagiennej królowej,
kiedy w nie wpadniesz.
Mnie smak i zapach, tobie - twardy dotyk
olei Bruegla, pomylone pióra ciężkich nielotów,
tęsknota idioty.