Sieg Mund contra
Furman, co szkapę kopie, gdy go krzyżak w stajniach
utnie, litości więcej miałby dla tej burej suki.
I cóż, że się zlatała? Rzeczą suk jest latać
po wsiach, krasnalom w wytrzeszczone ślepia
sikać, w astrach się tarzać. Rzecz to pańska klepać,
przytulać bydlę, miejsce jej zapiecne
dać, kiedy wróci, wytarzana w rosach.
Meine Damen und Herren,
Wiedeń dziś odtajnia, oburzon, do łez wzruszon,
prawdziwą naturę doktora Freud von Sinnen,
z prowincji, Freiberger,
enfant terrible w monoklu, dam uciecha, postrach
i nadzieja uczelni. Kat na w snach ukryte,
nieprzystojne znaczenia, badacz przejęzyczeń,
lekarz duszek i elfic.
Subtelności tyle - i czyn taki niegodny!
Bo nie dość, że wygnał, jeszcze jej nożykiem
do książek ogon urżnął!
Coby mu nie merdała, ani żadnym obcym,
ani, by jej kto z drogi nie zabrał na zgubę.
Trzaskając okiennicą krzyczał jak szaleniec,
że z ust mu łapie słowa i z domu wynosi
na rujne legowiska,
z wolumenów wygryzła sensy najważniejsze;
księgami za nią ciskał, żeby poszła prędzej,
dla jej dobra, bo jeszcze kark niewierny skręci.
Że kocha go, a gryzie, z zazdrości wyżera
w literach niepojęte dla niej, zakazane
abstrakty i nocami po zajezdniach skamle,
bezwstydnie albo smętnie.
Że merda przed panem,
bezustannie, do rytmu, gdy jemu łza cieknie
za słowem bezpowrotnie straconym.
Że ogon suce nie przystoi -
kto ma vacant penisa, niech zwinie chorągiew,
kompleks leczy.
Że odkrył sedno rzeczy,
co się kryje pod owym bezmyślnym merdaniem:
wyraz to jest choroby, histeria chronicznej,
bezrozumnej radości, ze źródłem w vaginie,
i że gdy odruch wytnie, to i źródło zginie.
Kwiatuszkiem ją nazywał, kosteczką i rymem
mówił do niej najczulej - a wygnał na jesień
(sic!)
cisnął pomówieniem, po czym w gabinecie
zamknął się z Heideggerem
i Heglem.
A wie się, że choć na psie się goi,
jednak nie odrośnie.
Że raz kto pomówiony, już się nie wysłowi.
Error medica, remedia authoris.
Bo co winna istota, że ma w sobie miejsce,
samokręcące, niechby i przyziemne?
Część tak istotną - bezdusznym skalpelem?
O radość skracać - ot, exempli gratia
albo dla filozofii
- rzecz to jest niegodna.
Bierz diabli ogon, ale cześć - niech odda!