Diabeł bezsenny
Więc noc aż do świtu bezsennie spędziłem,
Z głową jak głaz ciężką tępo rozmyślałem
Dlaczego noc całą bez ciebie byłem.
Ta pustka mnie dręczy, ta cisza knebluje,
ta cisza jak całun znów na mnie opadnie,
I coś podpowiada, coś mi podszeptuje,
że takiej samotności w piekle nie ma. Na dnie
Piekła przynajmniej towarzystwo jest jakieś,
Zabaw dostarczają kobiety rozwiązłe:
Jedna słowem kusi, druga pierś wystawia,
Trzecia publicznie poprawia podwiązkę.
Diabły tam wszędzie handlują marychą
I rozdają duszyczkom twardą pornografię.
Ja też mam ochotę na tę orgię dziką,
Lecz zły, aż tak zły być nie potrafię.
Więc siedzę po nocy i stawiam pasjansa.
Stare, bezsenne, ponure diablisko,
Co kart znów się pyta: czy jest jakaś szansa?
Kocha czy nie kocha?... I to już wszystko.