Nazwij mnie kochana… Królowa Śniegu
Czy skazane na pewne schematy, nie potrafią odnaleźć innej drogi?
Nienaganna i w ciągłej harmonii kolorów.
Schowana pod maską chłodu,
nie zna tego, co ciepłe, Utraciła nadzieję
już na początku swojej oblodzonej drogi.
Chociaż, gdzieś poza torem wyścigu,
w którym bierze udział, mieszka wciąż ktoś:
Wodoodporny na zewnątrz, a wewnątrz
nieskończenie delikatny;
drżąca dziewczynka, pisklę.
Znalazła sposób na przetrwanie,
zamroziła swoje serce i wyruszyła
do walki na śmierć i życie.
Cel! To gnać, wygrywać i się ścigać,
nie pozwalać na tak zwane „chwile słabości”,
opancerzać się i wkładać zbroje.
Blokować energię, wciskać knebel, zakazywać.
Nie trzeba zimowej przestrzeni, by zostać Królową Śniegu.
Wystarczy mieć cokolwiek, czym da się
zarządzać, świstając pejczem.
To może być dom, w którym nie wolno
pozostawić brudnego talerza,
praca, gdzie syczy na podwładnych,
to może być własne ciało, któremu każemy
się głodzić. To może być dziecko.
Pokaleczenie nigdy nie wychodzi na
zewnątrz, tylko tkwi w idealnym
posągowym spojrzeniu, spowite
w swoją perfekcję nigdy nie płacze…
Jednak gdzieś w środku nocy, w ciemności
swojego pokoju, bez makijażu,
z włosami w nieładzie szlocha w poduszkę.
Bo tak naprawdę ze wstydu i strachu
wykiełkowała nam Księżniczka z Lodu,
bardzo dawno temu, zanim z jej twarzą zrosła się maska.
Zdaje się nie mieć litości, chociaż to ona
zasługuje na miłosierdzie.