niepewność
tysiące pytań poruszają światem
co drży na ustach tych milionów istnień
i choć na pozór biedny, wnętrze ma bogate
te łzy tak bardzo szczere, kryształowoczyste
i kurczy się wciąż jak kałuże w dziczy
kroplą dobra nasyć mnie! - dziś woła
czy skorupka w jajku tym już pęknie?
zrodzi się zagłada? czy odnowa?
może trzeba cię zostawić, świecie!
znicz zakupić i wieniec, i czekać
na serc wszego istnienia zabicie
i na krzyki, łzy, i na oddechy
może w świetle świecy pojmiesz ducha
i łapczywie chłonąć będziesz prawdy
bo tego, co szemrze, nikt nie słucha
u tego stóp przecie zwierz pogardy
i każdy zmierzch podobny do poranka
i każdy strumień morza ciszę przędzie
gdy za plecami śnieżna zawierucha
czy czerwień - pytam - biel znów poić będzie?
bo jakże tęskni bladość za rumieniem
skostniałe dłonie za gorącym piecem
serca niewolne z kadzi niepokoju
ulecieć zechcą - tak czyste, niezłomne
i tylko pytam tak, pytam po stokroć
samego siebie i Boga, i ciebie
i nieme wargi grzmią jak tajemnica
w kielichu cichym - winny zapach chleba
nuci przed świtem zaspana jutrzenka
melodię rzewną sercom utrudzonym
by to, co piękne rozkwitło, nie zwiędło
bo duszom łatwiej łzami upojonym
gdzie głowa moja spocznie dziś? - pomyślę
na czyjej piersi zaśnie? albo skona?
czy to się dzieje? - szepnę - może śni się?
na barki biorę przyszłość i w ramiona
nie liczę nawet, że mnie ucałujesz
jak matka, gdy zaplata włosy
by później cierniem ukłuć aż do głębi
zdradziecko, wrogu przyjacielski!
26.06.2023
***Krystyna Szmygiel***