Półeczka
Koło fotela, dość niedaleczko,
Stoi pod ścianą niewielka,
Czarna, lśniąca półeczka.
Nic wielkiego, ot drewna inkrust,
W politurze i bez pelargonii;
I swoją posiada zaletę -
Stoi w zasięgu mej dłoni.
Gdy zmierzch przez okno zagląda,
Kot mruczy i cichną sprzeczki,
Nie wiedzieć skąd się zjawiają,
W zieleni dwie buteleczki.
Z pierwotnym zapachem jej woni,
Co w sprężu cierpliwie czekała,
Do ust pierwsza piana przybywa,
Kremowa, tak jak śnieg z rana.
Za panną - pianą dziewiczą -
Jest w bursztyn panna odziana.
Krągłe ma kształty i usta,
O smaku chmielu, rwanego z rana.
Jęczmieniem zdobione ma włosy,
W jęczmienia kolorze ma lica
I spływa po gardle zimna,
Jak słońce w zimie, żywica.
Pannom pozwalam się uwieźć,
Lecz czuję pod koniec języczka,
Że zjawi się wnet panna trzecia,
Blond piękność, boska goryczka!
Piękna, lecz mocno niesłodka,
W koronie z ziela świeżego,
Nie jak damy z "pięciocalówki",
Jak z Vermeera lub Botticellego.
Gdy gracje pląsają radośnie,
Kolejny gdzieś wybrzmi poemat,
Losy świata się ważą za oknem,
Piwo jasne warzy się, jak dylemat.
Gdy znikną nimfy zalotne,
Ciał atłas skrywając w chustę,
Kątem oka zerkam w szkła zieleń,
Lecz butelki są ciepłe i puste.
Czy wezwać panny ponownie,
Jedną zachcianką lub gestem ?
Lecz gdy to uczynię miast dziewcząt,
Zjawi się von Bierstube Gretchen !
Ta sama - prosto z piosenki.
Jak zanuci - zakręci się łza,
A gdy cyce podsunie pod usta,
Z jednego się pije, z drugiego się chla!
Więc radę miej taką na względzie,
Gdy marzysz o pełnej flaszeczce:
Wsłuchaj się w podmiot liryczny,
Rżnij drewno i postaw półeczkę.
Gdy zmierzch przez okno zaglądnie,
Kot mruczy, ucichną sprzeczki,
Wnet zjawią się oszronione,
W zieleni dwie buteleczki…