Szkoła (nie)ukochana!
I do szkoły chłopca gonił
Jednak dzieciak doskonale
Wstawał z łóżka opieszale
Wkurzał starych swym grymasem
Dzień jak co dzień z niezłym kwasem
Cóż poradzić mieli na to
Że młodzieniec w nosie miał to
Matka z ojcem wciąż prosili
Ucz się dziecko w wolnej chwili
Cóż jak szkoła nie pomaga
A na plecy garb zakłada
W domu tyle do uczenia
Włosy stają od myślenia
Dzieci wszak nie lubią szkoły
Odpychają ją jak pszczoły
Ósma klasa też się burzy
Na zdrobnienia często chmurzy
Tutaj Maciuś tam Robercik
To jest chyba jakiś żarcik
Panie czuły się jak matki
Traktowały jak trzylatki
Jeden dziecku cel przyświecał
Każdy dzień się tym rozświecał
Aby przejść z klasy do klasy
Już niedługo będą wczasy