niebo pełne aniołów
czy mówiłam ci już o gwiazdach
co płoną a nie mają blasku
gdzieś tkwią nieruchomo w bezczasach
i czas zapętlają w potrzasku
własnych mniemań i słusznych reakcji
poza racją lunarnianych baśni
mimo wszystkich nocnych prokreacji
uwierz mi że świecą najjaśniej
właśnie wtedy gdy nikt o nich nie wie
a kto pyta nie błądzi w ciemności
pojmie bowiem jak one są piękne
i dorówna ich cichej miłości
.
jesteś świątecznym przybraniem domu
myśli ozdobą i czuciem mowy
a więc nie pozwól nigdy nikomu
odebrać sobie swoich zasobów
w tobie jest wszystko co ci potrzebne
do bycia głównym daniem na stole
smakiem pomiędzy piekłem i niebem
i kwintesencją przeszłych pokoleń
jesteś tak piękny jak twoja dusza
która się karmi ciałem codziennym
a najpiękniejszy gdy nic nie zmusza
do bycia daniem ludzko-świątecznym
.
w kształcie wody czuję siebie
w cieple ziemi w lasów mroku
takie małe coś . co? nie wiem
lecz odbiera mi wciąż spokój
i już nie wiem gdzie jest koniec
a początek się zaczyna
tego co mi na podzwonne
ukształtuje matka ziemia
póki mogę trzymam dłuto
rzeźbiąc własnej wizji formę
odpowiedzi szukam w próżno
oczekując na podzwonne